Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Dziwne przygody miłosne Rouletabilla.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pójdę ani kroku dalej. Sam jeden mogę tylko ją obronić, a tyle woj wszędzie.
Usiadł nad rowem tak, że mógł widz jeszcze domek, słyszeć wołanie i w razie potrzeby przybiedz natychmiast.
— Ciągle więc jeszcze jesteś taki głupi... to jest chciałem powiedzieć: zakochany? — rzekł chrapliwym głosem Candeur, siadając obok niego w ten sposób, by mu zasłonić domek.
— Candeur! Cuchniesz winem i gadasz głupstwa! — odparł Rouletabille, odsuwając się od niego.
— To możliwe, przyznał Candeur, — gdyż piłem trochę. Mieliśmy z Włodzimierzem doskonałe śniadanie w hotelu „pod Wielkim Mogołem“ i żal nam było bardzo, że ciebie niema. Ale, oto i Włodzimierz! Jest sam... Dobry wieczór, Włodzimierzu... właśnie, opowiadałem Rouletabillowi o twej rozmowie z sobowtórem Priskiego.
— Widziałeś nas? — spytał Włodzimierz. — To nie był sobowtór, ale Priski, we własnej osobie. Priski nie poległ, — Włodzimierz usiadł po drugiej stronie Rouletabilla, zasłaniając domek do reszty, — ale zdumiony byłem bardzo jego widokiem.
— Czegóż on tu szuka? — spytał Rouletabille. — Poco przybył?
— Słowo daję, nie mogłem wybadać! Mię-