Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A zatem może pani weźmie mnie na nauczyciela?
— Żartuje pan. Sprzykrzyłoby się panu wkrótce z taką kapryśną i nieposłuszną uczenicą.
— Właśnie dlatego obstaję przy swojem żądaniu. Będzie to dla mnie wiełkiem zadowoleniem.
Cecylia patrzyła milcząco w ziemię.
— Doświadcza mnie pani?
— Ależ, nie!
— Kiedyż więc mam się jawić?
— To zależy wyłącznie od pana.
— W takim razie będę przychodził co dzień. Po obiedzie wyszli obaj panowie na terasę za domem, z której roztaczał się wspaniały widok na olśniewające jezioro i wspaniały wyżynny krajobraz w dali. Słońce kryło się właśnie za horyzontem, rzucając złocisto-krwawe blaski na całą okolicę. Stary palił fajkę, Döhler papieros, a Cecylia krzątała się około sporządzenia czarnej kawy.
— Co to za budynek? — zapytał Döhler, wskazując na rodzaj templum, wznoszącego się na wysepce w środku niedużego jeziora.
— To rezydencya księżny Leonidy C. — odpowiedział mu radca.
Niech się pan jej strzeże — zauważyła Cecylia. — Jest to dyablica, Wenus, która potrafi każdego Tannhäusera zakuć w łańcuchy.
Prawdopodnie w łańcuchy złote...
— O nie, w zwykłe, żelazne kajdany niewolnicze.
Kiedy z poza kasztanowych i cytrynowych gajów wyszedł na niebo księżyc, przypomniał muzyk Cecylii obietnicę przejażdżki po jeziorze.
— Uprzedza mnie pan — odrzekła Cecylia — w tej chwili miałam zamiar zaproponować to panu.
— Rozumie się, ma pani zdolnego gondoliera, zresztą jest dosyć widno — zauważył Döhler.
— Oh, bynajmniej. Gondolierem jestem ja sama.
Radca pozostał w domu, podczas gdy oboje młodzi udali się przez ogród ku jezioru, gdzie chybotała się na łańcuchu nieduża łódka. Usiedli w niej wygodnie i Cecylia, chwyciwszy wiosła, pchnęła łódkę na fale. Mknęli szybko ku jasnej księżycowej mgle na pełne