Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dernistycznych odświeżań. Takie same piętna powyciskane były na kamienicach, na dniach w kalendarzu i na numerach gazety, a to gwoli trwalszemu urostowi obywatelskich optymizmów.
Takim to dniem porządnym, jakoteż białością kawy rannej, ogół, do wielkich, o szerokim oddechu, wzruszeń moralnych usposobiony, czytał:
...»Olbrzymia purchawka. (Oddech pierwszy, zapowiedni).
»W oknie kantoru głównego naszego pisma pomieściliśmy olbrzymich rozmiarów purchawkę — Lycoperdon giganteum. (Oddech drugi — budzicielski, trzeci — ciekawościowy, i czwarty — zdumieniowy).
»Wyrosła ona w majętności JW. Ćwikły, Fetory Wielkie. (Oddech piąty — pamięciochłonny, i szósty — swojsko­‑dumnościowy).
Purchawka ta wyrosła przed tygodniem w ogrodzie. (Oddech siódmy — genetyczny).
»Tamże można dostać buraków ćwikłowych na hurt i na detal. (Oddech ósmy — oktawa)«.
Skoro wzmianki tej doniosłość przeniknęła w obywatelstwo — a przeniknęła szybciej, niżli spożyta, łącznie z zakąskami, kawa podniecająco­‑zdawczy swój odbywa przebieg, — natychmiast ku redakcyjnemu oknu zaczęły się pochody z wyrzucaniem czapek, z urywaniem falban