Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stawia Rosya, a w któréj kapelmistrzem jest najjaśniejszy pan... rozumiesz, jakiém wielkiém niebezpieczeństwem tony fałszywe zagrażają!...
Skinieniem głowy popartem uśmiechem księżna dała odpowiedź approbującą, i zwracając się z ożywieniem niejakiém do generała, dodała:
— Dawajcież mi do rąk te tony fałszywe!... gdzie one?...
— Rozrzucone... — odparł generał — jeden znajduje się tu w Petersburgu, drugi w Charkowie, trzeci w Pradze...
— W jakiéj Pradze?... zapytała żywo.
— W złotéj... w czeskiéj...
— To aż tam władza nasza sięga!...
— Oho;... — odrzekł generał z uśmiechem — sięga ona daléj jeszcze... Obejmujemy świat ramiony...
— Jakież to wielkie i wspaniałe!...
— A takie proste!... jak wszystko co wielkie... Imperator namiestnikiem Boga jest nie w sensie innym jeno téj jedności, na któréj się budowla swiata opiera... To rzecz dowiedziona przez filozofów nowszych niemieckich... stanowi to pozytywną wieku naszego dążność, któréj opieranie się zbrodnią... Z tego to rodzaju zbrodnią, księżno, do czynienia będziesz miała...
— Radabym o zbrodniarzach wiedzieć coś bliższego...
— Właśnie o nich ci mówić chcę... Jeden, bardzo niebezpieczny, nazywa się Lech Białoorłowicz...
— Nazwisko mi znane... — zauważyła piękna pani.
— Wysoko arystokratycznie, polskie... Indywiduum to jest téż Polakiem... zdolność umysłowa pierwszorzędna, charakter żelazny... ma lat nie więcéj jak dwadzieścia ośm, a zwrócić już potrafił na siebie uwagę gawiedzi polskiéj, którą karmi ideami wywrotnemi... Drugi, Rusian Tameńko, ple-