Strona:PL Lange - Stypa.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ich było i po prostu nie miałam tu nikogo. Pomyślałam więc sobie, że pójdę do tego Ignasia. Poszłam, był to bardzo wesoły chłopiec, ale zupełnie goły — i przytem klął się, że winien Stachowi tylko 10 R., nie 25, ale i tego mi nie zwrócił; sam jeszcze ode mnie pożyczył, ale za to wskazał mi drogę życia i zaznajomił mię z całą paczką swoich znajomych; między niemi było kilku bardzo bogatych. Ale raz się zdarzyło, że mię Ignaś posłał do hotelu, do swego znajomego ze wsi, a to był jeden z tamtych stron — i nawet krewny Orczyków. — Com się najadła wstydu, to pan nie ma pojęcia! Chciałam się otruć, alem się zapoznała, wtedy z jedną starszą panią, która miała bardzo ładny salon i chambres séparées; u niej zamieszkałam i od tego czasu.. Niech się pan nie pyta! Pijaństwo, rozpusta, zbydlęcenie, obrzydliwość — co pan tylko chce — siedem grzechów głównych i siedemdziesiąt siedem dodatkowych — waliło się na mnie, zalewało mi usta, oczy, całą duszę — i żyłam w takiej ohydzie, w takiej okropności, w takim upadku, w otoczeniu ludzi tak podłych i nikczemnych i głupich — śród kobiet tak bezecnych, tak bezmyślnych, tak trywialnych — żem sama sobą gardziła, nienawidziłam siebie.
Niech pan nie sądzi, że te kobiety czuły się nieszczęśliwe; owszem były bardzo zadowolone, a każdej ambicyę stanowiło mieć jaknajwiększą liczbę amatorów. To też były rumiane, wesołe, dobrze jadły i dobrze piły. Ja tylko jedna czułam się nie na swojem miejscu; wiecznie w niezgodzie sama ze sobą — plułam sama w swoją własną duszę, plułam nieustannie i myślałam ciągle: Kto mnie wybawi, kto mnie stąd wyciągnie? Ale nikt się nie zjawiał, nikt mnię nie chciał ocalić. W plugastwie żyłam,