Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
78

— Ciebie kocham, ciebie, pierwszego między mężczyznami. Ty możesz nic nie robić, niczem być... stworzonyś na króla.
Wtedy zagrała i jemu krew w żyłach. Była piękna i pełna wdzięku w tej swojej miłości, więc porwał ją w objęcia.
— Jeżeli chcesz być moją, to nie możesz dłużej mieszkać na plebanii. Pozwól, że cię tej nocy zawiozę do Cheby, tam będę cię mógł obronić, dopóki ślub nas nie połączy.


∗             ∗

Odurzająca to była jazda owej nocy. Przejęci miłością, dali się unosić Don Juanowi. Skrzypienie śniegu pod płozami sań brzmiało niby jęk oszukanego. Ale oni go nie słyszeli. Ona zawisła na jego szyi, on pochylając się nad nią, szeptał jej do ucha. Czy może być co równie słodkiego, jak rozkosz kradzionego szczęścia?
Zapowiedzi — cóż to znaczy? Wszak oni mieli za sobą miłość. A gniew ludzki? Gösta Berling wierzył w przeznaczenie. Przeznaczenie ich pokonało, nie mogą walczyć z przeznaczeniem. Gdyby gwiazdy były światłem weselnem, mającem oświetlać jej gody weselne, gdyby dzwonki Don Juana były dzwonami kościelnemi, zwołującemi świadków na jej ślub z Dahlbergiem, musiałaby i tak uciec z Göstą — taką jest moc przeznaczenia.