Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Najzupełniej się z tem zgadzam, Sokratesie.
— Czy zaś nie widzisz wielkiego niedbalstwa w tem, że, chociaż bardzo wiele i przytem najniezbędniejszych zajęć u ludzi odbywa się na otwartem powietrzu, jak, na przykład, sprawy wojenne, zajęcia rolnicze i inne nie najmniej ważne, jednakże większość ludzi wcale się nie hartuje na zimno i upał?
Arystyp przyznał i w tem słuszność Sokratesowi.
— Czyż zatem nie powinien, zdaniem twojem, Arystyppie, przyszły rządca państwa ćwiczyć się w łatwem znoszeniu zimna i gorąca?
— Naturalnie.
— Jeżeli więc ludzi, zahartowanych pod wszystkiemi temi względami, liczymy w rzędzie uzdolnionych do władzy, to czyż nie policzymy ludzi, nie będących w stanie tego uczynić, do rzędu takich, którzy nie powinni nawet rościć pretensyi do niej?
Zgodził się i na to Arystyp.
— Cóż zatem? pytał się dalej Sokrates — skoro już umiesz wskazać miejsce odpowiednie dla każdego z tych dwóch szeregów ludzi, to czy nie zastanawiałeś się nad tem, w którym z tych dwóch szeregów słuszniebyś siebie pomieścił?
— Zastanawiałem się i bynajmniej nie wyznaczam sobie miejsca w rzędzie tych, którzy chcą rządzić; bo, zdaniem mojem, trzeba być ogołoconym z rozumu, aby nie zadawalniać się zaspakajaniem swych własnych potrzeb, co wiele już trudu wymaga, ale jeszcze brać na siebie obowiązek dostarczenia i współobywatelom rzeczy dla nich niezbędnych. Czyż nie istna to bowiem głupota odmawiać samemu sobie