Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co Sokrates mówi, tylko lękał się jeszcze sam głos zabierać, sądząc, że milczeniem zyska opinię człowieka skromnego, wtedy Sokrates, chcąc go od tego odwieść, tak rzekł:
— Dziwnem jest zaiste, dlaczego ludzie chcący nabyć biegłości w grze na cytrze lub flecie, w jeździe konnej lub w innej jakiej tego rodzaju sztuce, starają się przykładać, jak można, najpilniej do zajęć, w których chcą nabyć biegłości i to nie sami przez się, lecz pod kierownictwem ludzi, uchodzących za najdzielniejszych, wszystko czyniąc i znosząc, aby tylko nic bez ich wskazówek nie robić, gdyż są przekonani, że nie mogliby w żaden inny sposób dojść do znaczenia. Tymczasem z pośród tych, którzy chcą się uzdolnić na mówców i kierowników spraw publicznych, niektórzy sądzą, że sami przez się odrazu dokonać tego potrafią bez przygotowania i usiłowań. A jednak sprawy te zdają się być o wiele trudniejsze od tamtych, gdyż z większej liczby ludzi, którzy się im poświęcają, zbyt mało cel swój osiąga. Widocznem więc jest, że ludzie, pragnący zająć się sprawami państwa, potrzebują większej i usilniejszej pracy nad sobą, niż ci, którzy mają się poświęcić innej jakiej sztuce.
W taki to sposób początkowo przemawiał Sokrates, a Eutydem przysłuchiwał się jemu. Kiedy zaś nareszcie Sokrates zauważył, że Eutydem coraz chętniej bywa obecnym podczas jego dysput i pilniej ich słucha, wtedy sam udał się do owej pracowni rymarza i do siadającego przy nim Eutydema tak się odezwał:
— Powiedz mi, Eutydemie, czy rzeczywiście, jak słyszę, zebrałeś wiele pism ludzi, którzy uchodzą za mędrców?