Strona:PL Krzysztof Kamil Baczyński - Kodeks 42-44.djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i niebo mię nie skrywa jak ziemi powieka
i śniegu nawet nie ma, który mię pokryje,
tylko tak głazy łzami poomacku ryję
jak cień, jak cień strudzony, co zgubił człowieka.

6. XII. 1942 r.



NARZECZONA

Ona stojąc w jeziorze ręce obraca do góry
i z nich unoszą się zwolna kwiaty i białe motyle,
kiedy pod kolanami w wodzie mkną ciche chmury
niebo się szybko przetacza. Ona się fali przychyla
i bierze w dłoń otwartą jak w pyszczek różowy kuny
niebieskie łodyżki wody, które się prężą jak struny.
i grają cicho i miękko:
w kwiaty nas zamień, panienko.
Więc ręce zwraca wgórę i krople wypryska wysoko,
czyni z nich liście i jabłka, węże i srebrne jaszczury;
zanim opadną znowu jeszcze podobne są głogom,
co kwitną. Potem gdy sfruną — przemkną w nich szybko chmury.

Ona się zwolna zwróci unosząc z sobą odbicie,
nie wiedząc jeszcze czy w sobie, czy w wodnym obrazie prawdziwa
Patrzy w kryształ powietrza i widzi dalekie życie
raz zapylone trakty, to znowu potoków grzywę
Nie wie i jeszcze czeka. Wtedy na brzegu w kotlinie
rycerz ogromny przystaje i jabłko wyciąga na dłoni