Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszakżem przecie, jak sam wiesz, nie był domu pod początek tego rozruchu?
— Owszem, byłeś Waszmość, odpowiedział sługa bezczelnie. Sala sądowa zagrzmiała znowu śmiechami przeciwnej strony, a obwiniony jakby piekelnie cierpiał męczarnie, zakrył oczy rękoma z rozpaczy, spuścił głowę i siadł.
Drugi sługa toż samo zeznawał, prócz wszelkich szczegółów przeciw ks. Czarnkowskiemu, niechcąc już zapewne przez litość nad dawnym panem położenia jego pogorszać.
Opowiadał że był pijany, że dopuścił się tego rozboju, nie będąc przy swoim rozumie, że nie jest pewien czy ta osoba co stała na progu był sam ksiądz. Zeznawał nareszcie że widział sługę pijanego leżącego w sukniach księżych i kij obok niego, że nakoniec dowiedziawszy się z ust swego pana wspólnie ze swoim towarzyszem, iż nie on, ale ów pijany — wychodził ich zachęcać na próg domu, zaląkłszy się uciekł.
Zeznał jeszcze i oświadczył gotowość poprzysiężenia swoich dowodzeń, że pod początek rozruchu ks. Czarnkowskiego nie było w domu.
Znowu nadzieja oczyszczenia się uśmiechnęła obwinionemu, odetchnął wolniej, że nie broniony dotąd przez nikogo, choć jednego człowieka miał za sobą i sprawiedliwością, lecz tę pierwszą chwilę roskoszną przerwał szum na sali groźnej strony przeciwnej, który nawet nie dał dokończyć słudze zeznania. Studenci i ich świadkowie krzyczeli iż świadek był przekupiony, co pierwszy sługa potwierdzał także chcąc poprzeć zeznania swoje przeciw ks. Czarnkowskiemu.
Nie dano nawet mówić obwinionemu, ani słudze opo-