Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Król ledwie się przebudził i kilku dygnitarzy weszło na zamek, kiedy straż usłyszała krzyki głośne powtarzane ciągle i zbliżające się coraz, a potem ujrzała prosto do zamku biegący tłum studentów z hałasem i wrzawą nadzwyczajną.
U samej bramy, kiedy ich straż wpuszczać nie chciała, nieświadomi obyczajów dworskich a żalem przejęci, przełamali straże i biegli prosto nie umilknąwszy na chwilę z krzykiem i narzekaniem.
Jak tylko doszły uszów królewskich hałasy, niewierząc prawie sobie zaląkł się Zygmunt August i przyszedł mu na pamięć sejm burzliwy przeniesiony niedawno: nie umiał sobie wytłumaczyć zgiełku tak niezwyczajnego na podwórcu o tak rannej jeszcze porze.
Przerażony porwał się z siedzenia, na którem w pobliżu mieszkania królowej Barbary, w oddalonej zamku komnacie, spoczywał i zbliżył się do okna. — Lecz nic tedy nie zobaczył, wychodziło bowiem na drugą stronę dziedzińca. Niespokojny wysłał zaraz dwóch dworzan swoich, aby się natychmiast o przyczynie tego zamięszania i wrzawy dowiedzieli.
Tymczasem umysł jego poddawał mu najsmutniejsze domysły, a roztwarta księga historji rzymskiej za Cezarów, którą czytał dni przeszłych, przypominała mu liczne zaburzenia bezrozumnego pospólstwa, które i jemu grozić mogły tem bardziej, im mniejsza była jego władza i łacniej mogła dać pochop do domagania się od niego najdziwniejszych rzeczy.
Cieszyła go przybiegłszy królowa Barbara, sama niemniej przelękła, gdy wtem puknięto do drzwi komnaty i Mikołaj Grabia podkanclerzy ze Stanisławem Maciejowskim weszli do króla.