Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tyle ludzi i 150 koni jak mi paź króla Imci powiadał. Już mówiłam Marysi i Halce, żeby się ogarnęły; i ty Anno ubierz się w co masz najlepszego. Wszak usłuchasz rady mojej, kochanko, i oddasz ją do dworu, skoro król a syn mój przyzwoite zawrze małżeństwo?«
»Wiecie dobrze, księżno stryjenko — odpowiedziała starościna — że jako matkę was uważając, rad waszych zewsze chętnie słucham; ale w tem wybaczyć raczycie, moje dziewczęta prostaczki jako i ja, źleby u dworu szpilowały. Ś. p. ich ojciec zawsze mawiał: »Niech domu pilnują; da Bóg, zajedzie po nich i do Kromołowa szlachcic jaki uczciwy. A nie zajedzie mniejsza o to: nie przykrzyć mi się żadna«. »Jak chcesz — wyrzekła z przyciskiem księżna — ale nie zapomnijże przynajmniej mościa pani i innych szat przywdziać: to co masz na sobie zupełnie umączone«. »Nie zapomnę — zawołała starościna z uśmiechem, a to mówiąc, pocałowała rękę poważnej matrony, i poszła skwapliwie do zatrudnień gospodarskich, zacząwszy je od dobrego uczęstowania przybyłego pazia.
Nie potrzeba opisywania, w jakim był ruchu dom cały kromołowski. Wszystkie sepety, skrzynki szafy w ścianach, kantorki pootwierano; dobyto zaśniedziałe srebra, oddawna w butwiejących puzdrach zamknięte puhary, zakurzone odwiecznie szkła czeskie, dawne makaty, kobierce, holenderskie obrusy, serwety. Służebne, pokojowcy, pacholiki, czeladź cała, a nawet sam paź królewski, wszystko to biegało i krzątało się. Ta na folwark po mleko i śmietanę, ten do księdza proboszcza po sztucce i opłatki, tamten do młynarza po miski; ci do żydów miejskich po mięso i jaja; owi na wieś jedną i drugą po drób i skopy; tamci do stawu i rzeki po ryby; inni