Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

którzy pracują i zarobionym uczciwie groszem z biedniejszymi krewnymi się dzielą«.
Odszedł wkrótce dobry młodzieniec, spieszył się do nowej roboty; a poczciwa kobieta gorącą za niego zmówiła modlitwę; jej oczy napełniły się łzami i jedna upadła na mnie: zdało mi się, że ta łza dodała mi wartości. »O! kochane dziecię, mówiła Babunia, czemuż ja tych pieniędzy, które mi on daje, jak w zakład brać nie mogę; znalazłby je po mojej śmierci i przydałyby mu się: ale stara, niedołężna, z tych pończoch, które od rana do nocy robię, ledwie głód opędzam; gdyby nie on, nie byłoby czem pomieszkania opłacić, za co drew kupić: i tym dzisiejszym darem jego (bezwątpienia pierwszym potrzebom ujętym) niedługo cieszyć się będę«. A wziąwszy kij i wszystkie darowane sobie pieniądze, poszła naprzeciwko do szynkarskiej izby. »Panie Abrahamie, powiedziała wychodząc, już mnie od wczoraj o wypłacenie komornego sekujecie, macież za całe zeszłe pół roku!« i wyłożyła wszystkie dziewięć dwuzłotówek na stół. »Nu! a czy tylko nie fałszywe?« zawołał żyd, stawiając zapleśniały mosiężny lichtarz, który cegłą tartą i śliną czyszcząc, miał zamiar przedać za nowy. I włożył okulary i przyglądał się każdej z nas z osobna, i ważył ją na brudnym palcu, i rzucał na stół nadstawiając pilnie ucha, na dźwięk, jaki wydawały. Gdy na mnie kolej przyszła, obruszyła mię ta nieufność do żywego; ale wiedząc, jak za niesłuszne podejrzenie mścić się należy, potoczyłam się i brzęk pełny, który wydał kruszec czysty, z któregom złożona, żydowskie czoło rozmarszczył, niewiarę jego przekonał. »Ej wej! krzyknął radośnie, a zkąd to waspani ich wzięła, a może ich masz więcej, a daj, boć to wszędzie i u Goimów drożej, i z góry komornego płacą!« I ciągnął po-