Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Śwarny chłopiec.
— E dy tu niemas lepsiejsego, krzesny ojce.
— Koz mu iść za karcyme. Niek uwazuje, kie dwa razy tyrkne półkwaterke w stół.
Jasiek taniec skończył, podsunął się ku niemu Capek i co mu Nowobilski polecił, powiedział. Zabiło i ucieszyło się Jaśkowe serce, bo że to Krzesaty Nowobilski nie wiedział, ale imię jego znał i czcił, jak czcić potęgę należy.
I stanął za karczmą przed Nowobilskim, czerwony od wrażenia, choć zawsze blade miał lica, i aż dygotał, tak mu serce biło. A Nowobilski jeszcze raz uważnie mu się przypatrzył, zmierzył okiem jego wzrost wysoki, szerokość ramion, piersi, wcięcie w stanie — i ozwał się:
— Hłopiec, sełbyś se mnom?
— Zje ka?
— Poza bucki.
Zajarzyło się Jaśkowi w oczach. Mało nie oparł się plecami o ścianę. Takiego honoru w życiu się nie spodziewał.
— Sełbyś?
A Jasiek uchwycił Krzesatego za rękaw od czuchy i pocałował go niżej łokcia.
— Pude — rzekł.
— Dobre. Git. No to go ty, Capek, przyryktuj. O pięć dni idziemé. Ciupaga, nozy, pis-