Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   256   —

na San John. Następnie zwrócicie się na wschód, a gdy znajdziecie się już w Sacramento, to będziecie u celu podróży, a przynajmniej bardzo blizko. Jest tam dość rzeczułek, które was zaprowadzą na miejsce.
— Dziękuję, sir! Pójdę za waszą radą.
— Well, a jeśli tam nad Sacramento spotkacie mulata z cięciem na twarzy, to poczęstujcie go nożem, albo kulą, gdyż zapewniam was, że spełnicie zbożny uczynek!
Tymczasem nadeszła pora wieczerzy, o czem Guścia przyszła nas zawiadomić. Zaprowadziła nas do bocznego pokoju, w którym był stół nakryty tak, jak gdyby mieli przy nim jeść grandowie hiszpańscy. Donna Elwira czekała już na nas, tylko gospodarza nie było widać. Przyjęła gości, których jej przedstawiłem, z odpowiednią grandezzą, z miną władczyni, udzielającej z łaski audyencyi i robiła honory domu lepiej od niejednego księcia indyjskiego.
Ponieważ zależało jej na tem, żeby zadziwić gości swą uczonością, przeto toczyła się rozmowa z początku w dziedzinie wiedzy i sztuki, potem jednak, kiedy się jej już zdawało, że w dostatecznej mierze zdobyła sobie nasz szacunek dzięki swym wiadomościom naukowym, raczyła zająć się naszymi osobami i stosunkami, a wtedy musieliśmy jej opowiedzieć o tem, cośmy przeżyli.
Po wieczerzy oświadczyła z dumą:
— Spodziewam się, sennores, że dowiodłam wam, jak dalece przenoszę was nad innych gości, oraz sądzę, że będziecie się u mnie przez dłuższy czas czuli jak najlepiej!
— Donno Elwiro! — odpowiedziałem — Dziękujemy za waszą niezwykłą dobroć. Zabawimy napewno dłużej w waszym gościnnym domu, ale nie teraz, gdyż już jutro rano musimy na krótko wyjechać.
— Dokąd, sennor?
— Nad Sacramento celem odszukania Allana, którego do was sprowadzimy.