Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   155   —

tkania sieci, chust i tym podobnych rzeczy? Nie? No, taki warsztat mamy właśnie, przed sobą, tylko nie z drzewa i żelaznych gwoździ sporządzony. Obaj jeźdźcy zrobili z łyka długą, szeroką, wstęgę. Jak widać z ustawienia palików, miała ona dwa łokcie długości, a sześć cali szerokości, a więc była już gurtem. Takie wstęgi czyli gurty służą Indyanom do opatrywania ran. Soczyste łyko chłodzi ranę, a wyschnąwszy, tak się ściąga, że podtrzyma nawet kość uszkodzoną. Kalkuluję sobie zatem, że przynajmniej jeden z jeźdźców był ranny. A teraz spojrzyjcie tutaj w wodę! Czy widzicie dwa wgłębienia w kształcie muszli? Tutaj oba konie tarzały się w wodzie. Zdjęto z nich siodła, aby się mogły zamoczyć i orzeźwić, na co tylko Indyanie koniom pozwalają i to wtedy jedynie, kiedy czeka je długa i natężająca jazda. Możemy zatem przyjąć jako pewnik, że ci dwaj jeźdźcy bawili tu tylko przez taki czas, jakiego potrzeba do zrobienia opaski i pojechali potem dalej. Rezultat naszych badań jest zatem następujący: Dwaj jeźdźcy na indyańskich koniach, z których jeden przynajmniej był ranny, a którzy się tak spieszyli, że koni nie napoili po tamtej stronie, bo spostrzegli lipę na tym brzegu, odjechali po założeniu opaski. Co z tego wynika, panowie? Natężcie wy swój mózg! — zwrócił się do mnie Old Death.
— Spróbuję — odrzekłem — ale nie śmiejcie się ze mnie, jeśli na właściwą odpowiedź nie wpadnę.
— Ani mi się śni! Uważam was za swego ucznia, więc nie mogę od was wymagać dojrzałej odpowiedzi.
— Ponieważ to były konie indyańskie, przeto przypuszczam, że jeźdźcy należeli do czerwonego plemienia. Jeśli teraz wezmę na uwagę zdarzenia w forcie Inge, oraz tę wiadomość, że jeden z Apaczów umknął, ale ranny, Winnetou zaś również odjechał czemprędzej, to przychodzę do przekonania, że podążył za nim, nigdzie się nie zatrzymawszy i doścignął go, mając wyśmienitego konia.
— Nieźle! — potwierdził Old Death. — Czy wiecie co jeszcze?