Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ki? Jesteśmy jego gośćmi, których powinien bronić, jak siebie samego. Jakże wytłumaczysz to sobie?
— Wszak dowiedział się, że nie jesteśmy muzułmanami. Uważa widocznie, że niewiernych można oszukiwać, nie obarczając sumienia.
— Ach, a więc to tak! Ale wszak schwytaliśmy Farada el Aswad, szeika Uled Ayunów, który ma zapłacić okup krwi, Welad en Nari zaś nazywa siebie także szeikiem i jest Uled Ayunem, jeśli twoje przypuszczenie jest słuszne. Jakże to wyjaśnisz?
— Jest szeikiem ferkahu[1] Ayunów. Wymienił fałszywą nazwę.
— Co sądzisz o naszem położeniu? Czy jest niebezpieczne?
— To zależy. Jeśli Meltonowie jeszcze tutaj bawią, to zażądają naszej śmierci i będą nas zbyt dobrze strzec, abyśmy mogli się wymknąć.
— Jak sądzisz, co prawdopodobniejsze, czy są tutaj, czy ich już niema?
— To drugie, ponieważ łotrom zależało na pośpiechu. Tu grozi im zewsząd niebezpieczeństwo, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych, jeśli się pośpieszą, oczekuje wielki majątek.
Well! Jestem tegoż zdania. Ale jakże się stąd wydostaniemy? A gdy się wydostaniemy z pułapki, to jak uciekniemy?

— Podstępem albo siłą. — Poczekajmy jeszcze, co Ayuni poczną.

  1. Szczep.