Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i z dzieckiem lubię grać komedyę, udawać, że ito niby robię naprawdę.
Dot zobaczyła, że mąż przysunął się ku niej i znów go zatrzymała, lecz na ten raz zaledwo zdążyła usunąć się z jego objęć.
— Nie, poczekaj jeszcze chwilkę jedną lub dwie, proszę cię, Janie! To, co najbardziej pragnę ci powiedzieć, zostawiłam na koniec. Mój drogi, dobry, wspaniałomyślny Janie, gdyśmy oboje rozmawiali niedawno o świerszczu, miałam już chęć powiedzieć ci, żem dawniej nie kochała cię tak bardzo, jak teraz; że gdym po raz pierwszy przyjechała do tego domu, bardzo się bałam, że nie pokochałam cię tak silnie, jak pragnęłam i jak się spodziewałam — przecież byłam taka młoda, Janie! Ale, mój drogi, z każdym dniem i z każdą godziną kochałam cię coraz bardziej i bardziej. A gdybym mogła silniej cię jeszcze pokochać, to twoje szlachetne słowa, które dziś rano słyszałam, wzmocniłyby jeszcze moją miłość. Ale nie mogę. Całe przywiązanie, do którego jestem zdolna, (to nie jest mało, Janie!) oddałam tobie już dawno, dawno, boś na nie zasłużył. A teraz nie mam już nic do dania. Teraz, mój drogi mężulku, weź mnie napowrót do swego serca. To moje ulubione schronienie, Janie i nigdy nie myśl odsyłać mnie do innego domu.
Nigdy nie zdołacie doznać takiego zachwytu na widok dzielnej, małej kobiety w objęciach