Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnia. Moja droga, ślepa córeczko, wysłuchaj mnie i przebacz! Świat, w którym żyjesz, moja duszko, nie taki, jakim go tobie przedstawiałem. Oczy, którym wierzyłaś, oszukiwały cię.
Jej zdziwione oblicze po dawnemu było zwrócone w stronę ojca, ale cofnęła się w tył i przytuliła silniej do swej przyjaciółki.
— Droga twego życia była ciężka, biedaczko moja i chciałem ją dla ciebie wygładzić. Przerabiałem przedmioty, zmieniałem charaktery ludzi, wymyślałem to, co nigdy nie istniało, żeby cię zrobić szczęśliwą. Kryłem się przed tobą, oszukiwałem cię, niech mi Bóg przebaczy. Byłaś otoczona rzeczami wymyślonemi.
— Jednakże ludzie nie byli wymyślonymi — przerwała spiesznie — bledniejąc i jak pierwej usuwając się od ojca. — Tyś nie mógł ich zmienić.
— Zrobiłem to, Berto — odrzekł Kaleb żałosnym głosem. — Jest jedna osoba, którą znasz, moja gołąbko....
— Ach, ojcze, czemu mówisz, że ją znam? — podchwyciła ślepa, a głos jej dźwięczał gorzką wymówką. — Co i kogo ja znam? Ja, nie mająca przewodnika! Ja, tak nieszczęśliwa, ślepa!
W serdecznym bólu wyciągnęła ręce, jakby dotknięciem chcąc odszukać drogę, potem zakryła niemi twarz z wyrazem rozpaczy i urazy.