Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie miał. Z tego można było wywnioskować, że myślami bawi pan jeszcze u tego pacjenta. Łatwo się domyśliłem, że coś panu nie daje spokoju. Niezawodnie coś, czego nie mógł pan dojrzeć lub wyczuć dotykiem, najniezawodniej jakieś uszkodzenia wewnętrzne.
Zasępiony chirurg przyświadczył skinieniem głowy.
— Lecz ja się panu przyglądałem — mówił poeta. — W tym jest cały trick. Patrzę i kombinuję, to przynajmniej robota uczciwa. Ale ten pański czarownik — mówił wzgardliwie — patrzy na koniec własnego nosa i mówi panu, o czym pan myśli. Dobrze uważałem, nawet nie spojrzał na pana. To było po prostu wstrętne.
I znowu cisza przerywana huczeniem wichury.
— Teraz także, panie doktorze, myśli pan o tym poranionym. Czy jest w nim coś takiego osobliwego? Chyba tak.
— Ależ on nie ma twarzy — rzekł chirurg cicho. — Taki jest popalony, że ani twarzy, ani imienia, ani świadomości... Żeby można było dowiedzieć się o nim choć tyle, co brudu za paznokciem!
— Albo też: dlaczego leciał podczas takiej wichury? Dokąd tak strasznie śpieszył? Co obawiał się stracić? Co go tak okropnie pędziło i zmuszało do pośpiechu? To pewne, że śmierci się nie bał. Zapłacę panu, panie pilocie, dziesięć razy tyle, ile pan chce, jeśli mnie pan zabierze. Zachodni huragan? Tym lepej, bo tym szybciej polecimy... Czy przy nim w ogóle nic nie znaleziono?
Chirurg kręci głową. — Najlepiej niech pan sam pójdzie spojrzeć na niego, skoro nie daje to panu spokoju — rzekł i wstał.
Siostra miłosierdzia siedząca przy łóżku z wysiłkiem powsitaje. Ma grube, obrzękłe nogi i płaską twarz bez wyrazu. Taki stary wymęczony koń miłosierdzia. Staruszek na sąsiednim łóżku bez zainteresowania odwrócił głowę. Był zbyt zajęty swoim własnym cierpieniem, aby mu się