Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale mój asfalt lepszy, nie ma w nim tyle wody i iłu... Tryska tam także ciężka nafta.
Śmieli się z niego. Tym gorzej, panie... Cattle. Czy nie można by tego zatopić, żeby wszystko znikło pod wodą? W tym wypadku moglibyśmy ten obiekt kupić, oczywiście, po zwykłej cenie gruntów na Haiti. Gcd-bye. Mr. Kling.
(Good-bye, good-bye! Nareszcie z tym skończyłem i od razu mi ulżyło. Nie czułem się dobrze w tym świecie handlu i transakcyj, który był mi bardziej obcy od moczarów z aligatorami, ale cóż robić, znalazłem się w nim, jak się człek znajdzie niekiedy w lesie dziewiczym. Nawet Kettelring gubił mi się w tamtym środowisku, ale, chwalić Boga, odnaleźliśmy się znowu! Niechże pan wie, że i on odnajdzie siebie. Nikt nie spotyka się z sobą tak mocno, jak człowiek nieszczęśliwy. Chwała Bogu, teraz znów jesteśmy w domu i to jest mój własny powrót. Wraca człowiek z pustymi rękoma, taki, co nie przedstawia nic innego, tylko człowieka, który żył.)


∗             ∗

Pewnego wieczoru siedział przypadek X w pokoju mulackiego hotelu w Port of Spain, pełnym pluskiew i lepkich much. Poprzez cienkie ściany słychać było, jak ktoś mówi i jęczy przez sen i jak marynarz pieści Mulatkę. Cały hotel rozbrzmiewał brzękiem talerzy, pijanymi kłótniami, rżącym śmiechem, gorącym sapaniem i charczeniem, jakby ktoś umierał.
Przypadek X założył na swą maszynę do pisania kartę papieru z nagłówkiem Haiti Lake Asphalt Works i zaczął powoli wystukiwać: — Dear Miss Mary...
Nie, tego listu nie można pisać na maszynie! Kettelring siedzi zgarbiony nad kartką papieru i ślini ołówek. Rozpaczliwie trudno zacząć, gdyśmy tak dawno, gdyśmy