Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pismo nosem i zaczyna się wyprzedawać, żeby uratować swoje pieniądze. Kettelring zakasał rękawy i rzucił się w wir tej roboty z wielkim rozmachem. Zaproponujcie mu czwartą część, rozwiążcie umowę, powiedźcie mu, żeby was pocałował w nos. To, co nadchodzi, będzie takim cukrowym krachem, jakiego świat jeszcze nie widział. Cukrownię będzie można kupić na wagę starego żelastwa, a plantację za garść bobu. Tymczasem cena cukru spada, trzecia część zeszłorocznego urodzaju leży w składach. Na co to się zdało? Nie można tego użyć nawet na opał, chyba że ktoś chciałby osłodzić Ocean Atlantycki. Cóż to będzie za śliczny słodki bigos, panowie!
Podobne to było do lawiny, gdy wszyscy rzucili się do ucieczki od cukru (uciekano od niego rzeczywiście) i każdy sprzedawał wszystko, co miał i czego nie miał. Dobrze, teraz stary Camagueyno może sobie poszukać nabywców swoich cukrowni i plantacyj. Trzeba przyznać, że starszy pan broni się doskonale, ale i w jego ofertach daje się wyczuwać panikę.
Chciałbym wiedzieć, jak szybko podnoszą się i opadają jego krzaczaste brwi. Oczywiście, zrujnuje to mnóstwo ludzi, ale inaczej być nie może. Czyliż na przykład litował się kto nad biedakiem Pierrem? Starzy plantatorowie chodzą z nosami zwieszonymi na kwintę i pojąć nie mogą, co się właściwie dzieje. Nikt im nie chce nic dać za ich trzcinę i kawę, wanilię można nabywać za bezcen, banany przepadają skutkiem choroby panamskiej. I nie można nawet uciec od tych fatalnych wysp, bo któż ostatecznie interesowałby się tymi gruntami, aby je kupować lub choćby dzierżawić? I to nazywało się jeszcze przed niewielu laty złotymi Antylami.
Wreszcie Camagueyno przestał się bronić. Miał taki dobry nos, że nie czekał na ostateczność i wyprzedawał się, jak to mówią, za wszelką cenę. Ale potrafił, spryciarz, ocalić przynajmniej trzecią część swego majątku. Mr. Kettelring odetchnął zadowolony. Niewiele pozostało mu z tych prowi-