Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szedł do ogrodu, aby wypalić cygaro. Pachniało tu muszkatem, akacjami i volkameriami, a wielkie ćmy nocne furkotały jak pijane. Na majolikowej ławeczce siedzi białe dziewczę z rozchylonymi ustami i wdycha to nieznośnie słodkie powietrze. Pan Kettelring ominął ją szerokim łukiem. Wie przecie, co wypada, a co nie wypada.
Ale nagle cygaro jego leci w gąszcz oleandrów. — Seńorita — powiada Kettelring szybko i niemal szorstko — wstydzę się, okłamałem panią. Na wyspach, o które pani pytała, jest piekło i niech pani nie wierzy nikomu, że tam człowiek może pozostać człowiekiem.
— A pan tam wróci? — rzekła cicho. To noc tak tłumi głosy.
— Oczywiście. Gdzież indziej mógłbym pójść? — Zrobiła mu miejsce obok siebie. — Może pani wie już, że jestem bezdomny... Nie mam gdzie wracać, więc chyba tylko tam. — Machnął ręką. — Żałuję, że zniweczyłem pani wyobrażenie o raju. Ostatecznie nie jest tak źle. — Szukał w pamięci czegoś pięknego. — Pewnego razu widziałem motyla Morpho. O krok ode mnie strzygł swymi niebieskimi skrzydłami, ach cóż to była za piękność! Siedział na gnijącym szczurze, pełnym robaków.
Dziewczę z wykształceniem uniwersyteckim wyprostowało się surowo.
— Mr. Kettelring...
— Nie jestem żaden Mr. Kettelring. Na co, na co ciągle kłamać? Jestem nikim. Myślę, że człowiek, który nie ma imienia, nie ma też i duszy. Dlatego mogłem tam wytrzymać. Sabe?
I nagle już nie studentka uniwersytetu, ale mała Kubaneczka zaczyna mrugać współczująco długimi rzęsami. Ay de mi, cóż mu powiedzieć, cóż mu powiedzieć ładnego? Najlepiej chyba uciec do domu, bo taki jest dziwny. Przeżegnać się i wstać... Nie, tego amerykańskie dziewczę zrobić nie może, amerykańskie dziewczę będzie jego towarzyszką. Studiowało się przecie psychologię, można mu bę-