Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

padek mieć pod ręką dowód, że jest nie całkiem zdrowy na umyśle.
Dlatego Kubańczyk postępował z nim ostrożnie i nie przestawał go bacznie obserwować. Ale i wówczas gdy sto razy przekonał się, że gość jego utracił pamięć niewątpliwie i ostatecznie, pozostała w nim obawa, że pewnego dnia ta pamięć zbudzić się może i że przemówi. Uważał więc, że daleko lepiej przywiązać go do siebie, tym bardziej iż dzień za dniem potwierdza się spostrzeżenie pierwotne, że jest to człowiek uprzejmy i grzeczny.
Nie trzeba przecie dowodzić specjalnie, że znajomość języków obcych może być bardzo przydatna, osobliwie, gdy ktoś, chwała Bogu, ma stosunki handlowe bardzo rozległe, a mianowicie od Caracasu aż po Tampico. Trzeba przecie dogadać się jakoś z Anglikami, Francuzami, Holendrami i z tymi drabami ze Stanów Zjednoczonych, którzy, niech ich diabli wezmą, nigdy nie nauczą się po hiszpańsku. A i ci ludzie w dalekim Hamburgu także mają pretensję, żeby do nich pisywać w jakimś ich własnym języku.
Kubańczyk zastanawiał się nad tym bardzo często, żując czarne cygaro, grube jak banan. Miał własne swoje cygara i sam doglądał, gdy Mulatki zwijały je dla niego na swoich krągłych i młodych udach. Dobierał swoje cygara podług dziewcząt, a raczej, ściśle mówiąc, według długości ich ud. Im dłuższe nogi, tym dziewczęta lepiej są zbudowane, a cygara tym lepiej zwinięte. Gdy więc przekonał się, że człowiek, którego przyjął do domu, umie w owych obcych językach nie tylko mówić i pisać, lecz także wymyślać (bardzo często zdarzało się, że do domu Kubańczyka przybywali różni uprzykrzeni agenci i Kubańczyka zmierziło już powtarzać im, za co ich uważa, skoro i tak go nie rozumieją), uradował się tym odkryciem i zaproponował mu miejsce u siebie. Z jednej strony stosunek ich wzajemny był czymś jakby umową dwóch rzezimieszków, tyle w nim było ludzkiej serdeczności. Aby wszakże usunąć wszelką możliwość nieporozumienia, trzeba powiedzieć,