Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mury zamczyska drżały, trzęsły się w swych fundamentach a starzec stał ciągle nieporuszony, niby skamieniały.
Nagle, wydało mi się przez chwilę, że ziemia cała zmieniła się w piekło olbrzymie; potok, powódź płomieni objął nas ze wszech stron; konie przyklękły na przednie kolana; a my obaj, przerażeni majestatem rozwścieczonej przyrody, staliśmy, niby w dwa słupy solne zmienieni.
Kilka minut musiało minąć, zanim, po tem wstrząśnieniu, zdołałem otworzyć oczy. Gdy to uczyniłem, ujrzałem olbrzymiego starca, siłą znać gromu odrzuconego w głąb, opierającego się drżącemi rękoma o wilgotne ściany izby.
Przerażony, rzuciłem co rychlej cugle mego konia chłopcu, a sam podbiegłem do starca. Wstrząsnąłem olbrzymem, o ile na to moje siły pozwalały; zaczerpnąłem dłonią deszczowej wody, która się w zagłębieniach posadzki zgromadziła i bryznąłem nią na twarz i skronie starca. Otworzył on wybladłe, zamglone oczy i sekund kilka patrzył na mnie bezmyślnie, nieprzytomnie. Wnet jednak potem wzrok się jego ożywił dzwinie, spojrzał przez okno w głąb parku i z ust zaciśniętych dotychczas kurczowo, wydobyły się pierwsze słowa:
— Wże konec!... Wże ostatok!
— Co wam jest, dziadu? — pytałem wstrząsając nim znowu, pragnąc na siebie zwrócić jego uwagę.
— Ostatok! Ostatok! — szepnął nad wyraz smutnym głosem i, nie spojrzawszy nawet na mnie, powrócił na swe dawne stanowisko, w framudze okna.
Nie zrażony tem poszedłem za nim i chwytając go za suche, zdrewniałe ramię, pytałem uparcie:
— Powiedz! Powiedz dziadu: ktoś ty taki, co tu robisz?
Olbrzym spojrzał po raz pierwszy wprost w moje oczy; na jego szarej pomarszczonej twarzy błysnął wyraz dumy jakiejś i pewności siebie; wyprostował się przytem ogromnie i dźwięcznie, dobitnie odpowiedział po polsku:
— Jestem Dynys Kurczab, starościński dawniej przyboczny kozak; dziś stróż jedyny tego pałacu i grobowców pańskich.