Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rokitin siedział, oparłszy głowę na rękach, z zadumany i smutny; nie zauważył nawet w pierwszej chwili mego wejścia, i dopiero, gdy przyszedłem na krok od niego, podniósł w tęsknej jakiejś zadumie pogrążone oczy i wyciągając ku mnie rękę na powitanie, przemówił krótko:
— Dziękuję ci! Ja tak czekałem, myślałem już, że nie przyjdziesz.
— Wszak dopiero w tej chwili piąta bije, mówiłem, że wcześniej nie będę mógł, miałem zajęcie.
— Wiem, wiem, przepraszam cię za nierozsądną gadaninę, i dziękuję ci serdecznie. Oh! życie, psie życie, sobaczaja żyżń
I oparł znowu głowę na rękach.
— Kola! Kola! przemówiłem doń serdecznie, opierając mu rękę na ramieniu — co tobie jest? co ci cięży? nie godzi się tak podupadać na duchu; powiedz, co ci cięży? co ci dolega? może co poradzę, w życiu ciężkiem doświadczenia dużo nabrałem.
— Co mnie jest? odparł, podnosząc głowę i spoglądając ponuro — co mi cięży? alboż ja sam wiem, zarżnij mnie, nie wiem, ot, tak, wszystko mi zbrzydło, żyżń nadojeła.
— Co ty mi takie absurda pleciesz? Zmartwienie jakieś masz, zgryzoty, ztąd te smutki.
On nie zwracał prawie uwagi na moje pytania, tylko patrzył na mnie ciekawie.
— Zdrów, rumiany, wesoły nawet — mówił jakby sam do siebie, — Co ty robisz? — zwrócił się nagle z pytaniem do mnie — co ty robisz? jak ty żyjesz? co cię na tym świecie trzyma? Matka, powiadasz, umarła, siostra zamężna, cóż ty robisz? w karty nie grasz? pijesz? co?
— Ani jedno, ani drugie.
A... a... a... już się domyślam, miłość jakaś tajemna cię wiąże, powiedz mnie, mnie przyjacielowi, o! ja cię z niej wyleczę, niewarto, wierzaj mi, że niewarto — i machnął lekceważąco ręką.