Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mieszkanie, był starszy odemnie i o dwie klasy wyżej był posunięty w naukach; zrazu nie spotykałem się z nim tylko przy obiedzie. Arkadij był milczący; spoglądał na mnie z tem bezmiernem lekceważeniem, z jakiem tylko patrzeć może uczeń siódmej klasy na piątoklasowca.
Mnie on zajął odrazu; był zupełnie inny, różny od innych uczniów. Już sama zewnętrzna postać wyróżniała go: był słuszny, gibki, wygimnastykowany i silny po nad wiek; nigdy się nie śmiał ani oddawał zabawom studenckim, lecz za to nie pogrążał się równie w bezpłodne marzenia; ćwiczenia ciała, którym oddawał się z zajadłością prawie, traktował nie jako zabawę i rozrywkę, ale stawiał je na równi z pracą umysłową. Ogród profesorski był dlań miejscem popisów. Przepędzaliśmy tam nieraz długie godziny, nie zwracając na siebie nawzajem zupełnie uwagi: ja, pogrążony w bezpłodnej zadumie lub zajęty czytaniem jakiegoś poematu — on, oddany ćwiczeniom ciała.
Raz — pamiętam to doskonale, bo w tym dniu przemówił on pierwsze słowo do mnie, po za obrębem jadalnego pokoju — udało się Arkadiemu wykonać nadzwyczajną ewolucyę na drążku, przeznaczonym do gimnastyki.
— Patrzcie! — zawołał on do mnie, zabierając się do powtórzenia nadzwyczajnego kozła. — Patrzcie, bo nie zaraz zdarzy się wam zobaczyć to ćwiczenie. Nikt w Kamieńcu zrobić go nie potrafi; wyuczyłem się go z książki — i machnął jakiś karkołomny młyniec.
Zbliżyłem się ku niemu, czułem, że słowa jego, że zwrócenie na mnie uwagi robi mi niewysłowioną rozkosz. Nie przesadzam, mówiąc, iż serce mi wówczas bić silniej zaczęło, a w duszy zrodziło się uwielbienie dla tego dziwnego sąsiada. Był on prawdziwym Herkulesem pod względem fizycznym; z wysokiego zaś i białego jego czoła, z oczu szarych, zamyślonych tryskały promienie jakiejś dziwnej, ponurej trochę, lecz za to zimnej i surowej inteligencyi. Patrzyłem, nie przemówiwszy ani słowa, tak długo, zanim Werbenow nie skończył swoich ćwiczeń i zeskoczywszy z drążka nie stanął obok mnie. Po-