Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na prawdziwy domysł. Drugi wypadek był o wiele dla mnie przykrzejszy.
Dnie mijały za dniami, ojca dłuższy czas nie było w mieście, tak, że zapomniałem prawie o moich posądzeniach, a gdy przypomniałem sobie czasem o nich, to sam z siebie się śmiałem. Wróciły one jednak z większą siłą, zmieniły się wkrótce w pewność.
Z nastaniem zimy mój ojciec stał się prawie stałym mieszkańcem stolicy naszej gubernii; przesiadywał całemi tygodniami, sprowadził tu swe piękne konie i ekwipaż jego zachwycał przechodniów.
Raz, pamiętam, wracałem ze szkoły na obiad do domu, na skręcie z Bankowej ulicy w rynek, ujrzałem olbrzymią kawalkadę; cały szereg sanek przesuwał się przez rynek od pocztowej ulicy w kierunku tureckiego mostu. Na samym przedzie rwały z kopyta prześliczne, kasztanowate araby mego ojca. Powoził sam, obok niego siedziała owa pani z teatru — Julia Edwardowna; nachylona ku powożącemu, uśmiechała się swym demonicznym, magnetyzującym uśmiechem; twarz jej zarumieniona od wiatru i mrozu odbijała przecudnie od białej puszystej czapeczki i takiegoż szerokiego kołnierza. I ojciec wyglądał jakoś inaczej niż dawniej — młodziej, czerstwiej, weselej; znać na nim było staranie około swej powierzchowności.
Przelecieli jak błyskawica, ja stałem zapatrzony w kierunku, w którym zniknęli mi z oczu; stalem zamyślony i boleśnie zdziwiony. Byłbym tak stał Bóg wié jak długo, gdyby nie to, iż przechodzień jakiś potrącił mnie tak silnie, że omal nie upadłem na ulicę, pod konie. Oprzytomniałem i ruszyłem do domu.
Kilka dni później Ursyński znowu odwiedził Adasia. Ujrzawszy mnie na samym wstępie zawołał:
— No już wiem, dlaczego pytałeś się o Szurinę. Ho, ho! Twój stary tęgi maładiec, odbił Niemcowi babę. Mój brat tak się z tego cieszy, jakby mu kto zgniłą gruszkę w kieszeń włożył. Mówi, że twemu staremu wyprawi wspaniałą kolacyę.