Na jednym z postojów za Chibarlińskiem, gdzie Tatarzy zalewali się obficie wódką, zdarzył się wypadek okrutny, który pociągnął ważne za sobą następstwa. Dotąd cudem Nadja została uszanowana przez żołnierzy — budziła w nich jakąś przesądną obawę chłodną dumą swego spojrzenia, niby istota wyższa. Tu naraz zbliżył się do niej jakiś dzikus — chciał jej zadać gwałt.
Strogow nic nie widział. Ale Pigasow ujrzał szamocącą się w ramionach żołdaka dziewczynę. Bez chwili namysłu, niemal instynktownie, wyciągnął z olstr przy siodle tatarskiem pistolet i gruchnął w pierś żołnierzowi, rażąc go śmiertelnie. Kamraci zabitego chcieli rozszarpać wybawcę Nadi.
Ale oficer na odgłos wystrzału zerwał się — przybiegł — rozkazał przywiązać nieszczęsnego Mikołaja w poprzek do siodła konia i zakomenderował: „Odjazd!..“ Cały oddział odjechał galopem..
Powróz, tajnie przegryzany przez Strogowa, pękł przy nagłem puszczeniu się w galop konia, za którym jeniec wlókł się dotąd. Pijany jeździec nie spostrzegł zguby.
Michał Strogow i Nadja zostali sami na drodze.
Byli znowu wolni... Ale porzuceni złośliwie na pustyni bez środków do życia, bez sposobu do dalszej podróży. Utrata wiernego przyjaciela krwawiła im