Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okrucieństwami Tatarów. Nigdzie po drodze nie spotkano gospody. Żywiono się zapasami zabiegliwego Pigasowa — świetnem ciastem „pogacza“, które zapijano zabranym z Krasnojarska kumysem.
Do Birjusińska podróż szla gładko. Przy wyjeździe z tej osady zaszedł wypadek. Pigasow nagle krzyknął: Ach!
— Co się stało? — spytał zaniepokojony ślepiec.
— Nie widziałeś?... Ach, prawda, ty nie widzisz...
— Ja też nie widziałam — rzekła Nadja.
— Mój Boże! zając przebiegł nam drogę.
— Ej, Pigasow! czego tu się bać? — uśmiechnął się mimowoli Strogow, nie podzielający przesądnej wiary ludu rosyjskiego w złe znaki.
Lecz Pigasow zatrzymał kibitkę.
— Wam to nic... wyście nie widzieli... Ale dla mnie to przeznaczenie, omen!
Smagnął konia, zasępiwszy się. Ale mimo złego prognostyku dzień przeszedł bez wypadku.
W Alsalewsku na progu pustego domostwa Nadja znalazła dwa noże syberyjskie. Dała jeden Michałowi, sobie zachowała drugi.
Przejeżdżano ostatnie odnogi wzgórz Sajańskich. Pigasow, tak przedtem gadatliwy, stracił humor, milczał stale. Jakkolwiek inteligentny, nie mógł pozbyć się przesądności ludzi północy. Kibitka za to pędziła co się zowie. Właściciel wobec rzuconego nań uroku, już nie uważał za stosowne oszczędzać konia.
Jednak zła wróżba zdawała się spełniać! O trzydzieści wiorst przed Niżnym Udińskiem podróżni ze zdziwieniem natrafili na ślady spustoszenia, które mnożyły się po drodze i zajmowały wielkie połacie ziemi. Nie mogły to być wyniki uchodźtwa. Stratowane dokoła trawy, domy, leżące w zgliszczach, albo porozbijane świadczyły, że przeszła tędy — i to bodaj led-