Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tam–tamów. Ozwały się półtony oryginalnej muzyki. Dysonanse tworzyły osobliwą harmonję. Muzyce towarzyszył gardłowy przyśpiew chórzystów. Brzękły nadto harfy i mandoliny odmiennego rodzaju, niż europejskie.
I rozpoczęły się tańce. Baletnice nie były niewolnicami. Były to wygnanki perskie. Uprawiały wolny swój zawód. Wypędzone z Teheranu przez surowość nowego dworu monarszego, szukały fortuny po świecie. Ubrane były w świetne kostjumy narodowe. Lśniły od pereł, wstęg srebrzystych i złocistych, brylantowych spięć. Na szkarłatnych przepaskach miały wyhaftowane wersety z Koranu... Twarze ich były odsłonięte, lecz w gracji tańca przesłaniały się gazą, jako ich gibkie figury. To chyliły się w grupach nisko ku ziemi, to wyciągały ku niebu ręce w podskokach, jakby chciały zająć miejsce śród hurys raju Mahometa. Ale co uderzyło Joliveta — to, że brakło im furji egipskich alme. Poruszały się jakoś sennie, niby chłodne bajadery indyjskie...

Za Strogowem stał egzekutor wyroków Chana ze wzniesioną olbrzymią szablą i od czasu do czasu powtarzał mu wyrazy napomnienia:
— Wytrzeszcz ślepia! Patrz!
Tymczasem służba przyniosła trójnóg, na którym żarzyły się bezdymnie węgle. Unosił się z nich zapach kadzideł, aromat mieszaniny olibanu i benzoesu.
Z kolei nastąpił balet cygański. Jolivet poznał trupę wędrowną z Niżnego–Nowogrodu. Szepnął Blountowi do ucha.
— Oczy tych cyganek przynoszą im więcej zysku, niż ich nogi!
I Strogow rozpoznał śród tej grupy przywódczynię szpiegów — Sangarrę. Była pełna dumy i powagi w swoim narodowym stroju, podnoszącym jej niezwykłą piękność. Nie tańczyła sama. Wykonywała podrygiem