Strona:PL Julian Ejsmond - Patrząc na moich synków.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dawał im nóżkę do całowania,
lecz ptaszki do krzaczków zwołała ich niania...
Czas już wracać do domu: dziecina zaczyna być śpiąca.
Wózek wyjeżdża z parku w Aleje złociste od słońca.
Na drzewach ćwierkają szare sikorki:
„Jakie ten Dzidziuś ma śliczne kolorki...“