Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w Indjach w latach siedemdziesiątych ten statek, stary już wówczas, zrobił kilka niezwykle szybkich rejsów poprzez zatokę Bengalską z ładunkami ryżu, od Rangunu do Madrasu.
Zabrał do grobu tajemnicę swojej ścigłości, i choć był niepokaźny, wizerunek jego tkwi z pewnością na honorowem miejscu w zwierciadle starego morza.
Otóż rzecz w tem, że kapitan S., który mawiał często: „Od czasu jak go opuściłem, nie zrobił ani jednego przyzwoitego rejsu“, myślał zapewne że tajemnicą szybkości statku był jego znakomity dowódca. Tajemnica doskonałości wielu statków zawarta jest w ich szyprach, lecz kapitan S. usiłował bezskutecznie podciągnąć swój nowy żelazny kliper do poziomu czynów, za których sprawą nazwa Tweed stała się pochwałą w ustach marynarzy mówiących po angielsku. W tych wysiłkach kapitana było coś wzruszającego, jak w dążeniu artysty, który na starość usiłuje dorównać arcydziełom młodości — bowiem rejsy Tweeda słynęły jako arcydzieła kapitana S. Więc było to wzruszające i może odrobinę niebezpieczne. W każdym razie jestem szczęśliwy, że wzięty w dwa ognie między tęsknotę kapitana S. za dawnemi triumfami i głuchotę pana P., widziałem niektóre z pamiętnych faktów stawiania żagli w podróży. I sam też sadziłem żagle na wysokich masztach tego arcydzieła warsztatów okrętowych rzeki Clyde, jak nie sadziłem ich nigdy ani przedtem ani potem.
Ponieważ drugi oficer zachorował w ciągu podróży, awansowałem na oficera wachtowego, czuwającego samodzielnie nad pokładem. To też olbrzymia siła pędna wyniosłego omasztowania stała się sprawą bardzo bliską memu sercu. Było to chyba pewnego rodzaju uzna-