Strona:PL Joseph Conrad-U kresu sił.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na wskroś, gdy patrzył z bliska. Sterne nie mógł się obronić przed tym wrażeniem, kiedy wypadło mu z kapitanem rozmawiać. Nie było to wrażenie przyjemne. Whalley wydawał się wielki i tęgi w zestawieniu z tym małym pokurczem serangiem, który go nie odstępował — co było rzeczą zwykłą na tym dziwnym parowcu. Idiotyczny zwyczaj. Irytowało to Sterne’a. Przecież stary mógłby doglądać statku bez pomocy malajskiego wałkonia. Sterne wzruszył ramionami z niesmakiem. Co to jest właściwie? Opieszałość czy co?
Stary szyper na pewno rozleniwił się z wiekiem. Wszyscy się rozleniwiają na Wschodzie (Sterne zdawał sobie sprawę bardzo dokładnie ze swej niezrównanej pracowitości), wszyscy stają się opieszali. Ale wielka postać tkwiła bardzo prosto na mostku, a niziutko u jej boku — jakby małe dziecko wyglądało zza stołu — sterczała nad białym płótnem bariery brunatna twarz seranga pod starym filcowym kapeluszem.
Malaj znajdował się oczywiście bardziej w głębi, bliżej koła, lecz wielka różnica we wzroście tych postaci tak blisko siebie stojących bawiła Sterne’a, jak gdyby obserwował jakiś dziwaczny fakt w przyrodzie. Nie tylko w głębi morza spotyka się dziwne stwory.
Spostrzegł, że kapitan Whalley odwrócił szybko głowę aby powiedzieć coś serangowi; wiatr siepnął w bok białym gąszczem jego brody. Kapitan na pewno kazał serangowi spojrzeć na kompas. Oczywiście! Za wielka to fatyga zrobić krok i popatrzeć. Pogarda Sterne’a dla rozleniwienia, które ogarnia białych na Wschodzie, zwiększyła się po chwili namysłu. Niektórzy z białych byliby zupełnie bezradni, gdyby nie mieli krajowców na zawołanie; robią się po prostu bezwstydni. On, Sterne, Bogu dzięki zupełnie jest inny. Ani mu w głowie uzależniać się w pracy od jakiegoś malajskiego wyskrobka. Jakby można było w czymkolwiek zaufać tym głupim krajowcom! Ale chytry starzec jest widać innego zdania. Zawsze są blisko siebie, nigdy się nie rozstają; ta