Strona:PL Joseph Conrad-U kresu sił.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdyby pan mógł poświęcić mi łaskawie chwilę uwagi, to bym...
— Pan jest donosicielem — przerwał Massy gwałtownie i zdążył nawet powtórzyć: — zwykłym donosicielem — gdy Sterne wtrącił porozumiewawczym tonem:
— Więc, panie szefie, czego pan właściwie chce? Pan chce...
— Chcę — chcę — jąkał się Massy, wściekły i zdziwiony — ja chcę? Skąd pan wie że ja czegoś chcę? Jak pan śmie! Co pan sobie myśli? O co panu chodzi — —
— O awans — przerwał mu Sterne z zuchwałą szczerością.
Okrągłe, miękkie policzki mechanika wciąż jeszcze drżały, lecz odrzekł dość spokojnie:
— Pan tylko zawraca mi głowę.
Sterne odparł na to z zarozumiałym uśmieszkiem:
— Jeden mój znajomy handlowiec (zdobył sobie świetne stanowisko) twierdził zawsze, że to jest właśnie najlepszy sposób postępowania ze zwierzchnikiem. „Trzeba chwytać byka za rogi“, mawiał. „Niech pan zawsze pcha się zwierzchnikowi przed oczy. Niech pan się wtrąca do rozmowy przy każdej sposobności. Niech pan pokazuje co pan umie. Póty niech go pan nudzi, póki pan nie ściągnie jego uwagi“. Takie mi dawał rady. A ja poza panem nie uznaję żadnego zwierzchnika. Pan jest właścicielem statku i tylko z pana sobie coś robię. Rozumie pan? Ja chcę się wybić! Wcale nie ukrywam że należę do tych, którzy postanowili się wybić; właśnie takimi ludźmi trzeba się posługiwać. Pan zna chyba dobrze te sprawy, bo przecież pan zrobił karierę.
— Nudzić zwierzchnika dla dostania awansu? — powtórzył Massy, jakby porażony zuchwałą oryginalnością tego pomysłu. — Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby się okazało że zarząd Blue Anchor za to właśnie pana wylał. I pan to nazywa robieniem kariery? Taką samą karierę zrobi pan