Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

razy, jak człowiek zaskoczony przez coś nowego i niespodziewanego.
— Pan pyta, panie nadinspektorze, jakie mam dowody przeciw Michaelisowi?
Nadinspektor patrzył bacznie na tę okrągłą głowę, na końce wąsów zwisających poniżej silnie rozwiniętych szczęk, jak u normandzkiego korsarza, na okrągłą i bladą twarz, której stanowczość kryła się pod warstwą tłuszczu, na przebiegłe zmarszczki rozchodzące się od oczu ku skroniom — i z tej celowej kontemplacji cennego i zaufanego urzędnika wysnuł przekonanie tak nagłe, że poczuł się jakby natchniony.
— Mam powód do przypuszczeń — rzekł tonem opanowanym — że wchodząc do tego pokoju, nie myślał pan o Michaelisie; że nie myślał pan głównie o nim — a może nawet i wcale.
— Pan ma powód do przypuszczeń, panie nadinspektorze? — mruknął komisarz Heat z wszelkimi pozorami zdziwienia, które do pewnego stopnia było prawdziwe. Odkrył że w całej tej sprawie jest jakaś strona delikatna i kłopotliwa, narzucająca mu pewną dozę fałszu — tego rodzaju fałszu, który pod nazwą sprytu, ostrożności, rozwagi, wyłania się bardzo często w jakimś punkcie ludzkich spraw. Heat poczuł w owej chwili to samo, co by czuł linoskoczek, gdyby podczas jego popisu dyrektor music hallu wybiegł nagle ze swego dyrektorskiego ustronia i zaczął potrząsać liną. Gniew, rozterka ducha wywołana postępkiem tak zdradliwym i strach przed skręceniem karku przyprawiłyby artystę o gęsią skórkę, jak to się mówi. Poza tym linoskoczek czułby zgorszenie i troskę o dobre wykonanie swej sztuki — albowiem człowiek musi się utożsamiać z czymś bardziej uchwytnym niż własna jego osobowość, musi umie-