Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

palto z aksamitnym kołnierzem, tak nam powiedziała. To jego widziała — jak amen w pacierzu. Mamy go tu w całości — kołnierz aksamitny i wszystko. Nie zostawiłem chyba ani kawałeczka.
W tej chwili wyćwiczone zmysły Heata przestały słyszeć głos policjanta. Komisarz podszedł do okna, gdzie było jaśniej. Jego twarz, odwrócona od pokoju, wyrażała zdumienie i wytężoną uwagę; oglądał bacznie trójkątny kawałek sukna. Nagłym ruchem oderwał go i wetknął do kieszeni, po czym odwrócił się i z powrotem cisnął aksamitny kołnierz na stół.
— Zakryć to — rozkazał krótko towarzyszącym sobie ludziom i salutowany przez policjanta, nie spoglądając już ku stołowi, uniósł szybko swą zdobycz.
Pochłonięty myślami, jechał pociągiem w stronę miasta, siedząc samotnie w przedziale trzeciej klasy. Ta osmalona szmatka sukna była bezcenna; komisarz nie mógł opanować zdziwienia nad zbiegiem okoliczności, dzięki któremu wpadła mu w ręce. Zdawało się że sam Los wskazał mu drogę. I jak każdy przeciętny człowiek, którego ambicją jest wpływanie na bieg rzeczy, komisarz poczuł nieufność do powodzenia osiągniętego bez trudu, dzięki przypadkowi — właśnie dlatego, że wyglądało jakby mu je narzucono. Istotna wartość powodzenia jest względna, zależy w znacznym stopniu od tego jak się na nie zapatrujemy. Ale Los jest bezwzględny i nie liczy się z niczym.
Komisarz nie uważał już aby było wskazane ujawnić przed publicznością tożsamość człowieka, który tego ranka unicestwił się tak straszliwie i tak doszczętnie. Lecz Heat nie był pewien jak jego wydział będzie się na to zapatrywał. Wydział jest dla swych urzędników czymś skomplikowanym, czymś co ma własne poglądy a nawet kaprysy. Wydział