Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.6.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stosownie do tego, która przeważy szala, ta z summą Dobra, czy ta z kwotą Zła, odzywa się głos:
— Umieścić go pomiędzy kozłami!
albo:
— Niech powiększy szlachetne stado baranów!
Z niekłamaną trwogą, a zarazem i z współczuciem spostrzegłem mego kontrahenta w włosistej, brodatej postaci kozła...
— Czuję — szepnąłem —, żeś w znanej głupocie swej zamierzył wezwać mnie przed kratki, zamiast uczyć się odemnie, jak należy pomnażać, mówiąc ewangelicznie, swe talenty, ażeby nie ściągać na siebie urągowiska dobrego Arcywłodarza, rodzinie zapewnić przyszłość, a sobie podziw u ludzi fachu.
Sroga dotknęła cię pomsta. Przecież żal mi ciebie, bom nie jest z głazu, tylko z ciała i duszy, stworzonej na obraz i podobieństwo Boże i Miłosierdzie Moje nie zna granic!!!
Straszniem zadygotał, gdym od strony trybunału usłyszał moje własne, rodowite, powszechnie czczone nazwisko.
— Jakto?! — jęknąłem. — Nie jestem wszakże trupem, lecz żyjącym obywatelem!
— Cicho, ty błaźnie i oszuście! — odrzekł Święty Woźny i kluczami uderzył mnie w plecy.
Ścisnąłem pięść, aby mu się odwzajemnić, atoli w tej uroczystej, a tak niepewnej, przerażenia i nieopisanej grozy pełnej godzinie przywiodłem sobie co tchu na pamięć ową starą, wypróbowaną, katechizmami uświęconą naukę, którą mi wpajano za młodu, a która zawsze była drogoskazem mego żywota:
— Bądź pokorny i posłuszny, albowiem pokora przebija niebiosa, a nieposłuszeństwo jest bramą, wiodącą do Czeluści piekieł. Przytem:
— Pokorne cielę dwie matki ssie.
— Nie poufal się z koniem i nie łaskocz go pod pęcinami, bo, nim się spostrzeżesz, palnie cię kopytem w łeb, aż drogocenny wytryśnie ci mózg.