Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale, Chrystusie, ja wierzę
W twą boską miłość,
I ja głębokom się chylił
W onej poważnej
I uroczystej godzinie
Przed tobą,
Coś bohaterstwem olbrzyma
Ziemski swój byt przezwyciężył!
I ja wielbiłem twą siłę,
Siłę przeświętą, wspaniałą,
Ja, co sam siebie pożeram,
Żądzą przenędzną, przemałą!...
Że niezbadany,
Poruszający wszechświatem,
Praduch niedostępny
Spojrzał łaskawie na mnie, ten atom,
Onej godziny,
Czyż to być może?...
On, co jedyny
Patrzał na cierpień mych najskrytsze łoże?

Jam go przyzywał: »O niechaj
Skończę już bój z demonami,
Niechaj mi serca
Sęp nie rozdziera,
Jeżeli męskiej abnegacyi siła
Do Prometeja przykuje mnie skały;
Niech żądz nawałnica
U stóp moich huczy,
Niech mi swą pianą łechcącą
Bryzga u bioder:
Silny-m ja wobec pożądań,
A słaby tylko wobec serca swego,
Co łamie święte przysięgi,
Aby nie każdą z tych fal,
Bijących k’niemu,
Niewdzięczną witać ohydą —