Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ponad tą ziemią ciemności i sromu,
Ponad ten zagon, krwią i łzami żyzny,
Bo oto wraca do własnego domu
Tułacz z obczyzny...

II.
A kiedy znowu wracasz w nasze progi,
Któż ciebie tutaj, arcymistrzu, wita?
Nie żadne brogi i nie żadne stogi,
Pełne pszenicy i sypkiego żyta,
Lecz kraj, w posiewy i żniwo ubogi,
Ziemia, z łzą gorzką zgłodniałych obyta,
Niebo, co innym niby płomień świeci,
A skierki niema dla nas ni dla naszych dzieci.

Przesmutna dola, która nas rzuciła
Między narodów szeregi ostatnie,
Że tak jesteśmy, jak olbrzymów siła,
W jakąś zaklętą zawikłana matnię:
Rwie się do życia, a tu sieć zawiła
Trzyma ją w włóknach — a gdzież ręce bratnie,
Coby ją w imię wszechludzkiej przyjaźni,
Przez ciebie opiewanej, wydarły z tej kaźni?!

Piorunne dźwięki tej potężnej pieśni,
Co ludom szukać kazała zbawienia
W sprawiedliwości, zstąpiły do cieśni —
Śród mogilnego poszły zmilknąć cienia,
Zgasły, jak blaski, kiedy dzień się prześni,
Zwiędły, jak dęby, ścięte od korzenia,
Zginęły w falach nowego żywota,
Co, patrz! na zachód słońca brudną pianę miota.

Krew i żelazo, umaczane w jadzie —
Oto jest straszne dni dzisiejszych hasło!