Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ŁĘTOWSKI.
Juści!
Ale na dzisiaj jeszcze jedno słowo!
Pięknie gwarzycie! Jak miód, tak wam płyną
słodkie wyrazy z waszych ustek kraśnych.
A listy takie piszecie, że człowiek —
choć mu już włosy mocno posiwiały —


RADOCKI.
Rzetelne listy — kaznodzieja boży...


ŁĘTOWSKI.
Panie rektorze! pozwolą — ja teraz,
widzą, przemawiam...
zwrócony ku Napierskiemu
anoć, że haw! w sercu
czuje się młodość i fryśną ochotę
nie na Węgierskie k'Budzinu, a dalej,
aż tam na krańce ogromnego świata,
by go podważyć i, widzą, wywrócić,
jak wóz ze sianem... Czy słuchacie?


NAPIERSKI.
Słucham.


ŁĘTOWSKI.
Moc luda-m zebrał...
Z ruchem ku Radockiemu.
Pan rektor wam powie,
o co mu idzie — o królestwo boże...
Ja-ć prosty gazda, któremu zajmują
krowy z pastwiska i łypią oczami
na piękną córkę — szlachcice —
Napierski objawia niepokój, wnet się jednak miarkuje.
— — ja patrzeć
wcale nie mogę, jak się starostowie