Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Podchodzi trwożliwie ku oknu, zaraz się cofa.
Niech pan dobrodziej popatrzy przez okno —
oni śpiewają!


CHÓR w dziedzińcu zamkowym.
Od buczka do buczka,
zasię do jawora,
będzie z pieniążkami
niejedna komora!


MOJSZE.
Aj! aj! co za kierdel!
Oni nas wyrżną!... Co ja biedny zrobię?!
Co zrobi Sura?! Co zrobią żydkowie?!
aj! aj! aj! aj! aj!


ZDANOWSKI z gorzką ironią.
To są żołnierze króla jegomości,
pójdą odpędzać wroga od granicy.
Mojsze wychodzi przestraszony drzwiami na prawo.
Zdanowski sam.
Zdrajca!... Ten młodzian, za którym poszedłem,
jako za zbawcą ojczyzny, jest — zdrajcą!
W spółce z Chmielnickim!... Panie Jezu Chryste!
Chce Rakoczego wyganiać — on, zdrajca!...
Królowi wojsko formuje — tak! wojsko,
co pali dwory!...


ŁĘTOWSKI nie spostrzegłszy Zdanowskiego, we drzwiach z prawej, głośno.
Gdzież jest pan naczelnik?


ZDANOWSKI.
Dyabłu się oddał!


ŁĘTOWSKI.
Witam, panie kumie!