Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SALKA.
Hanuś!
Każdy ma swoje przeznaczenie... Czekaj.
Próba jest próba... Nie zawsze się wiedzie.
Spotkałam dzisiaj w drodze psa czarnego,
który miał w ślepiach ogień... Myślę sobie:
Nie bardzo dobra to wróżba, bo, widzisz,
łeb swój odwrócił i choć go wołałam:
brachu! tu do mnie, do swej lubieśnicy!
zakręcił tylko ogonem i uciekł...


CZEPIEC, który przez cały ten czas, wtuliwszy się w kąt izby, śledził, jak zahypnotyzowany, postępowanie Salki z Hanusią, jakby do siebie:
Bude neszczastje.


SALKA odwracając się nagle ku niemu.
Ano spluń!
Do Hanki, biorąc ją znowu za rękę.
Poczekaj:
Wróży dalej.
Łuna świeci,
krew się leje,
a w zamieci,
a w zawieję
junak leci...
Złoto, srebro, aksamity,
a na hełmie białe kity...
A tu na szyi... krew?... czerwone znamię,
jakby od miecza!... Wróżba dzisiaj kłamie...
Patrząc jej w oczy.
Hanuś! na dłoni junak ci tu stoi,
niby królewski pułkownik!... E! głupia
dzisiejsza wróżba... Przyniosłam Czepcowi
od pułkownika królewskiego listy,
więc on mi w głowie i wróżbie.