Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Ano, pochwalony
niechże nam będzie Pan nasz, Jezus Chrystus.


HANUSIA swobodnie.
Na wieki wieków... Witają... Zapewne
pogłodowali... Zaraz wam przyniosę
krztynę owsiaczka i sera... My tutaj,
widzą, płonimy, ale już dla gości
to się znalezie przykąsek.
Wychodzi.


SALKA.
U! Czepiec!


CZEPIEC.
A skądże wiecie, żem Czepiec?


SALKA.
Po drodze
każdziutki kwiatek poznam, każdą trawkę:
wiem, gdzie mam szukać
znacząco
jaskru, gdzie dziewanny,
gdzie gorzka rośnie rzeżucha, gdzie szalej,
gdzie na kochanie znalezę słodyczki,
a na tęsknicę cudownej paproci.
Cynicznie.
Wiem, gdzie się kryje czarnuszka, wiem dobrze,
gdzie jest bodziaszek, znam ja dobrze, widzisz,
i przytulijkę i łączeń i pokrzyk —
jeśli go trzeba, znajdę go pociemku,
a ludzi znaćbym nie miała? U! Czepiec!
Chciałbyś lekarstwa? Widzę, żeć dolega. —


CZEPIEC.
Może dolega, ale wam jest wara!
wasze lekarstwa...