Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
HANUSIA odpycha go energicznie.
Nie twoja!


CZEPIEC usiłując ją pochwycić.
Moja! tyś moja!


HANUSIA odtrąca go i poskoczywszy ku ścianie, gwałtownym ruchem zdejmuje ciupagę i staje w groźnej naprzeciw niego postawie.
Precz, ty!


CZEPIEC zwolna się mitygując.
Nie pierwszyzna
jest to dla ciebie... Ja w przepaść z Kończystej,
a ty na ulgę rzuć się do Dunajca,
bo wnet za ciężko będzie ci — we dwoje.
Huczno ci woda zagra na gajdoskach,
razem z rybkami zatańcujesz sobie,
aż z tego tańca cała posiniejesz,
a oczy będą, by kawały lodu,
choć haw się jarzą, jak jedliczne szyszki,
rzucone w ogień!...

Z uczuciem.

Hanka! żyć nie mogę,
takeś mi wlazła w moją duszę... Hanka!
kiej w Nowym Targu wiedli mnie pod słupy,
tak zakutego w żelazne łańcuchy,
że z nóg i rąk tych aż mi krew bryzgała,
myślałem sobie — nie, że już nie pójdę,
tam na swobodę spijać słodkie wina
w uherskich lochach, albo zdzierać skórę
z fryśnych Luptaków, albo na kubińskim
rynku barany rzezać ukradzione,
albo czerwieńce praskać na uciechę
grybowskich żaków, a inom żorował,
inom se lice ocierał ze ślozów,
że nie zobaczę już ciebie!... Hej!... Hanka!
tyś mnie zdradziła...