Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WALEK.
A jak wypęszył[1], żeś jest u ciotki?


MAŁGOSIA.
Nie wiem... Jak mnie wtenczas wygnał z chałupy, tak poszłam do ciotki, bo mi kazała matka. Przenocowałam; na drugi dzień przyszła matka i powiada, że lepiej będzie, jeżeli pójdę ze wsi, bo ojciec się nie uspokoił... Tak udałam się do Międzyborza, gdzie siedzi na swojem rodzony brat mojej matki. Ale on mnie przyjąć nie chciał, »bo, powiada, ojciec jest dobry człowiek, ale jak się rozgniewa, to niema z nim rady«. Takem związała znowu tobołek i wróciłam. Ciotka wszystkim przykazała, aby była tajemnica... Ale kto się ustrzeże złego?... A może nawet zdradził w swojej głupocie ten Wojtaszek, któregoś przysłał po mnie?... Wiesz, że Wojtaszek lubi się przypochlebiać za kieliszek wódki i może zdradzić.


WALEK.
Nie było nikogo pod ręką, sam nie chciałem się pokazywać, żeby nie było gorzej...


MAŁGOSIA.
Jak ojciec sobie poszedł, tak wybiegłam z komory i przez ogrody przyleciałam tu, jako już było późno... Mam ci wielki strach, żeby czasem ojciec nie wyśledził, gdzie jestem i nie przyszedł tu.


WALEK.
A! teraz rozumię te jego zagadki.


MAŁGOSIA.
Co mówisz?


  1. Wyśledził.