Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
po cudzych chałupach się włóczyć! Jeść ci nie będę dawał napróżno, ani ja, ani twoja matka.


WALEK.
Tatusiu, nie róbcie zgorszenia!


CIERPIK.
Mówię raz ostatni: precz z mojego domu, nie robić mi tutaj rozgardyi... Ja tu jeszcze panem... Po sołtysa pójdę, jakoście mi dom naszli... Wychodzi.


MIĘTA.
Oho, Cierpiku! Jaki mocarz z niego...


WALEK nie uważając na odchodzącego Cierpika.
Tatusiu, nie róbcie hańby sobie i mnie i całej familii. Wystawiacie się na pośmiewisko. Ludzie szydzą z was po wsi. Zmurszały, mówią, pień, a chce mu się zielonych liści. Stary, mówią, do ożenku, to jak wiecheć do ślacheckiego trzewika...


MIĘTA.
Natrząsasz się z własnego ojca!


WALEK.
Nie natrząsam się, ino proszę was, zapiszcie mi grunt.


MIĘTA.
Na fabrykę pójdziesz... Nie słuchasz ojca.


WALEK rzucając mu się do nóg.
Tatusiu, wypędźcie to ścierwo z domu! Zlećcie na mnie grunt i wszystko, jako jestem wasz jedyny syn... Ozłocę was. Nie będziecie się potrzebowali troszczyć o nic... Chleb będziecie mieli do śmierci, jakiego