Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WRÓBEL.
Nie potrzeba, robaszku, nie potrzeba! Jawna jest rzecz...


JAGNA.
Chodzą wieści, jakoście nas podali na supastacyą... Cierpik udawał się do was, żebyście czekali.


WRÓBEL.
Nie mogę czekać, robaszku, nie mogę czekać... Przyszedłem już z pismem do was, na supastę-m podał. O, tu jest pismo, robaszku. Wyciąga z zanadrza plik papierów, kładzie je na stole i rozwija.


CIERPIK.
Wróblu! ulitujcie się... Oddam, cofnijcie supastacyę! Poczekajcie!


KOŚCIELNY.
Cofnijcie, panie Wróblu, jakoście litościwy człowiek.


WRÓBEL szukając między papierami.
Znana rzecz, litościwy jest ze mnie człowiek, robaszku. Przyszedł-ci on do mnie, zapragnął sto talarów, robaszku, pożyczyłem, dałem... Mrucząc. To do Jana Rolirada, to do Jędrzeja Wańtucha... Głośno. Pożyczyłem na nieduży procent. Oto wasz papier, robaszku. Przeczytajcie... Nie oddaliście, ani sumy, ani procentu. Przyszliście drugi raz, robaszku, rzekliście: »Sumy nie mam i procentu nie mam, robaszku, chałupa mi się wali, deszcz mi kapie przez dach, trzeba mi, robaszku, powiedzieliście, sprowadzić na przyciesie z boru, pojechać po dachówkę... Pożyczcie jeszcze drugie sto, abo i więcej, oddam, powiedzieliście, oddam...« Pożyczyłem, pokazałem litość, robaszku... Czytajcie pismo...


JAGNA.
Pokażcie i teraz swoją litość nad nami, Bóg wam odpłaci...