Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KOŚCIELNY do Walka, nie zwracając uwagi na Miętę.
Na ten przykład, ten sam Zalesik — odrazu wyrzucił Pana Boga ze serca, nawet na mszę za urodzaj dać nie chciał.


MIĘTA.
Po co miał dawać... Onemu już urodzaj na nic... Do Walka. A ty, Walek, do domu! Idź oprzątnąć konie!


WALEK.
Mówię wam, żem dopiero przyszedł... Byłoby lepiej, żebyście wy poszli i nie robili takiej wzgardy... Wstyd mnie za was...


MIĘTA.
Ha ha! Bodaj już własnemu ojcu chcesz dawać przepisy, choć jeszcze nie na żadnym chlebie. Coby to się stało, jakbyś tak zagarnął wszystko i był panem w chałupie!... Zamknąłbyś dziada w chlewku! Ale nie twoje doczekanie...


WALEK.
Żeby tak nieboszczka matka wstała z grobu!


MIĘTA.
Oklepali ją łopatą na wszystkie strony, teraz ci inna będzie matką. Do tłumu zwrócony. Chodź ino, Marychna, niech ci mój syn odda honór! Maryśka odłącza się od jednej z grup.


MARYŚKA podchodząc do Walka i podając mu rękę.
Witam cię, Walek, witam, jako twoja przyszła matka.


WALEK.
Przywlekliście się ze świata robić różnice między synem a między ojcem i jeszcze nie wstydzicie się patrzeć mi w oczy?