Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CIERPIK.
Nie chcę ja mieć zięciem syna takiego ojca, coby mi zaplugawił całą chałupę...


MIĘTA.
Ej! ej! nie brdysajcie tak, kumoterku, jakbyście mieli za wiele owsa. Wiadomo przecie, że jesteście niby ten koń przy pustem korycie... Żebym tak chciał, tobyście spokornieli, że was ino do rany przyłożyć... Ale nie tędy wiatr wieje... Nie dla psa kiełbasa... Nie dla Cierpikowej córki syn Macieja Mięty, któremu brandebury zapłacili za morgę po pięćset talarów!... Dokupię ślaczek tu, dokupię ślaczek tam i zaokrąglę grunt, a wy co?... Pójdziecie na żebry; zdechniecie gdzie na cudzym gnoju.


CIERPIK.
Cicho! bo wam stulę ten pysk, aż się wam w oczach zaświeci... Patrzcie... Podnosi się.


KOŚCIELNY wstrzymując go.
Dajcie spokój; co będziecie się walać takiem plugactwem. Złego lepiej nie tykać, prędzej się uspokoi.


MIĘTA.
Macie, panie od kruchty, taką słuszność, jak ten Piłat, co to powiedział żydom, że Pan Jezus a Barabasz to jedno... Jakby kto nie znał Barabasza z Orpikowa i nie wiedział, że jest ostatni powsinoga i że tak mu do Pana Jezusa, jak, nie przymierzając... Nauczały jesteście, czy tak nie stoi w piśmie?...


KOŚCIELNY.
Bluźnierco!


MIĘTA.
E! wasze słowa to rychtusinek tyle znaczą u mnie, jak ten wiatr, co wieje na Cierpikowych szczerkach,